Jednak wychodzi, że piszę rzadziej niż częściej. Okazuję się, że zawsze mam coś do zrobienia na niemal już.
Dziś pochwalę się zaległymi kolczykami z zeszłorocznej nauki złotniczej.
Powstały takie jakby szyszki. W założeniu miały mieć sporo objętości, a przy tym dać się nosić.
Praczy było dużo, ale za to efekt końcowy bardzo mi się podoba.
A dla ciekawskich mam fotki z powstawania :)
1. Wycinanie metalowych kółeczek.
Gdy wymyślałam kolczyki, chciałam zrobić je z kilku rodzajów metalu tak, żeby były kolorowe. Okazało się jednak, że były by za ciężkie, żeby je nosić. W trakcie pracy musiałam więc zmienić pomysł.
2. Na każde kółeczko nanosiłam fakturę w postaci małych wklęśnięć. Robiłam to młotkiem.
3. Następnie wyginałam kółeczka i robiłam w nich dziurki.
4. A tutaj polerowanie nakładanie oksydy i powtórne poloerowanie. Efekt jest mega! :)
5. No i złożone kolczyki, ale jeszcze bez bigli.
A na koniec kolczyki w pełnej krasie :)
Zdradzę jeszcze, że ostatnio sporo czasu poświęciłam na naukę robienia lepszych zdjęć. Mam nadzieję, że po tych trzech zdjęciach choć trochę to widać ;)