Żeby nie było, że przez ten czas co się nie odzywałam, nie tknęłam sznurków... Otóż nie! W gruncie rzeczy miałam całkiem sporo pracy. Z niektórymi rzeczami się już nawet rozstałam i to niestety bez fotek. Aby więcej nie popełnić tego błędu, wzięłam się za intensywne fotografowanie...
I tak dziś przedstawiam Wam leśną bransoletkę, bo takie skojarzenie mi się pojawia w głowie, gdy o niej myślę.
Jest to niejako młodsza siostra
bransoletki siedmiorzędowej z apatytem, którą Wam jakiś czas temu przedstawiałam (to ta niebieska w tle). Ta bransoletka również ma siedem rzędów tyle, że wyplotłam ją z mniejszych korali, a konkretnie kulek chryzoprazu o średnicy 6mm. Okazuję się, że taka na pozór niewielka zmiana wprowadza wiele dodatkowych supełków do wyplecenia. Czasu zajęła mi duuuużo, ale efekt jest zniewalający :)
Zapięcie zrobiłam bardzo podobne jak w poprzedniej bransoletce. Tym razem użyłam trzech kulek ze srebra w kształcie szyszek i srebrnych kuleczek, które zaoksydowałam (wszystko próby 925).
Rozkręciłam się trochę z liczbą fotek ;).
No i na koniec jeszcze na mojej dłoni. Bransoletka jest na mnie nieco za duża (mój nadgarstek ma 14 cm obwodu). Zrobiłam ją na standardowy nadgarstek, tj. okolice 15 - 15,5 cm.